nr katalogowy: 154020
„100% naturalne”, „Przyjazne dla środowiska”, „Biodegradowalne”, „Zielone jak liść na wiosnę” – takie slogany atakują nas z każdej strony. Firmy, które jeszcze niedawno traktowały ekologię jak fanaberię hipisów, dziś ustawiają się do niej w kolejce z kwiatkiem w zębach. Wszystko przez to, że konsumenci zaczęli podejmować decyzje zakupowe w oparciu o wartości. Z danych wynika, że 61% Polaków gotowych jest zapłacić więcej za produkt, jeśli ma on „ekologiczną” etykietkę. No to mają – zielony zalew deklaracji, który z ekologią często nie ma nic wspólnego. Tak rodzi się greenwashing – pseudoekologiczna ściema, marketingowy kamuflaż, który zamiast chronić planetę, pozwala korporacjom trwać przy dawnych praktykach. Wystarczy, że firma obieca coś „zielonego”, wrzuci na opakowanie liść i kilka słów w odcieniach nadziei. I już – można doić sumienie klienta, który chce być „świadomy”. Ale ten „świadomy konsument” coraz częściej budzi się z ręką w koszu pełnym pięknie opakowanego plastiku. Skąd się wziął greenwashing? Termin „greenwashing” nawiązuje do angielskiego określenia, „whitewashing”, oznaczającego wybielanie. Po raz pierwszy użył go w 1986 roku Jay Westervelt, dziennikarz New York Times’a, który opisał, jak sieci hotelowe zachęcały gości do rzadszej wymiany ręczników w imię „ratowania środowiska”. W rzeczywistości jednak nie chodziło o oszczędzanie wody i energii, lecz zmniejszenie ilości rzeczy do prania i w efekcie zwiększenie zysków hotelu, cz[…]
Słowa kluczowe / Keywords